Nie bez powodu Ambasadorem kampanii społecznej „Save the Music” jest Krzysztof Tymendorf, utalentowany altowiolista, ale też manager kultury, którego działalność jest zbieżna z celami Fundacji MEAKULTURA. Stowarzyszenie Artystów „Zdolni do Wszystkiego”, któremu przewodniczy Krzysztof Tymendorf, od czterech lat organizuje w Gdańsku Euro Chamber Music Festival (współorganizator Nadbałtyckie Centrum Kultury, projekt dofinansowany ze środków Miasta Gdańska oraz ze środków Województwa Pomorskiego i ze środków Miasta Gdańska). W tej jubileuszowej edycji (odbywała się w Gdańsku pomiędzy 21.06-10.07) usłyszeć można było wiele muzyki tzw. poważnej, mniej lub bardziej znanej, ujętej w różne formy prezentacji scenicznej.
Centrum Św. Jana, autor zdjęcia: M. Śmierzchalski
Część koncertów kameralnych odbywała się w pięknym Ratuszu Staromiejskim, a pozostałe, w tym Wielki Finał z udziałem Leszka Możdżera i Larsa Danielssona, miał miejsce w Centrum Św. Jana, czyli de facto w murach kościelnych, które, zarówno od strony akustycznej, jak i wizualnej, idealnie nadają się do zasłuchania w świecie dźwięków (nie tylko jazzowych). Ale Euro Chamber Music Festival to nie same wnętrza, zgodnie z trendami nowoczesnego myślenia o przekraczaniu granic miejsc typowych dla świata kultury, organizatorzy stworzyli szereg wydarzeń towarzyszących, odbywających się w miejscach publicznych (flashmoby muzyczne w nadmorskich dworcach, centrach handlowych, na plaży), nie zapomniano też o osobach z ograniczeniami fizycznymi, dla których sztuka może być ukojeniem (Hospicjum im. Ks. E. Dutkiewicza, Szpital Dziecięcy „Polanki”, ośrodek dla dzieci z autyzmem) oraz o dzieciach z Domu Dziecka im. J. Korczaka. Tak ważny wątek społeczny pojawił się też na Koncercie inauguracyjnym (Dobranocka Świętojańska), adresowanym do dzieci, bowiem edukacja muzyczna jest jednym z priorytetów Krzysztofa Tymendorfa i jego organizacji pozarządowej.
Szpital Dziecięcy „Polanki”, autor zdjęcia: A. Janiak
Od strony repertuarowej oferta festiwalu była nie mniej różnorodna. Wielkie nazwiska, jak Bach czy Mozart przeplatały się z nieznanymi, niemal zapomnianymi (vide koncert „Klasycyzm inaczej”, gdzie prym wiedli: Antonio Bartolomeo Bruni, Franz Anton Hoffmeister, Ignaz Pleyel).
Nie do przecenienia jest też rola kulturotwórcza festiwalu, na zamówienie którego powstały trzy nowe kompozycje: Sonata na skrzypce i fortepian (Mathias Zielinski, Francja), Noc Świętojańska na dwa fortepiany (Thomas Cornelius, Niemcy), Bagatele na duo smyczkowe (Tadeusz Dixa, Akademia Muzyczna, Gdańsk). Nie zapomniano też o tożsamości kulturowej regionu prezentując Pieśni z Kaszub w opracowaniu Marka Raczyńskiego (Chór Kameralny Discantus pod dyrekcją Sławomira Bronka).
Chór Kameralny Discantus, autor zdjęcia: M. Śmierzchalski
Dużą wartością festiwalu jest przybliżanie repertuaru niecodziennego (co nie znaczy, że mniej wartościowego od słynnej IX Symfonii Beethovena), co często związane jest z prezentowaniem mniej popularnej obsady wykonawczej. Słuchacz miał szansę nie tylko zetknąć się z bardziej typowym układem typu fortepian/skrzypce albo dwa fortepiany, ale i z duetem harfa/skrzypce czy oktetem smyczkowym (OKTET project w składzie: 4x skrzypce, 2x altówka, 2x wiolonczela).
OKTET project, autor zdjęcia: M. Śmierzchalski
I wreszcie dochodzimy do Artystów, którzy stanowili serce całego przedsięwzięcia. Tu też znajdziemy pełną paletę osobowości, uznanych mistrzów swoich instrumentów (wybitny klarnecista Jean-Marc Fessard) obok najbardziej utalentowanych wschodzących gwiazd kameralistyki (Yevgeny Chepovetsky, student z Grazu). Organizatorzy zestawili Leszka Możdzera, nazwisko przyciągające tłumy, z rozpoczynającą karierę Krystyną Wiśniewską, grającą na wiolonczeli – objawianiem artystycznym festiwalu. Z jednej strony publiczność mogła się bawić na koncercie Grupy Mocarta, wykonującej szlagiery, nie tylko muzyki klasycznej, a z drugiej – śledzić zmagania instrumentalistów Nadbałtyckiego Konkursu Duetów Smyczkowych (druga edycja). W tym ostatnim zresztą znalazł się ciekawy zapis regulaminowy, jakim jest wykonanie przez duety utworu stworzonego specjalnie na Euro Chamber Music Festival (uczestnicy dostają nuty na miesiąc przed przesłuchaniami (pod przewodnictwem przewodniczącej konkursu – prof. Ireny Albrecht).
Obrady Jury, autor zdjęcia: A. Janiak
Szacunek budzi fakt, że obaj Dyrektorzy festiwalu (Krzysztof Tymendorf i Arnaud Kaminski) tworząc wydarzenia miejskie, nie idą w stronę myślenia o masowym zaspokajaniu gustów publiczności. Owszem, pojawiały się nazwiska popularne, jak Grupa MoCarta czy Leszek Możdzer, jednak balans pomiędzy tym, co znane, a warte poznania był tutaj nie tyle zachowany, co przechylał się na korzyść tej ostatniej kategorii. Taka strategia wynika zapewne stąd, że twórcy festiwalu są utalentowanymi, praktykującymi muzykami (można ich było usłyszeć na koncercie Duo del Gesù – Klasycyzm inaczej), dla których promocja wartościowej muzyki, młodych artystów i edukacja muzyczna mają istotne znaczenie.
Grupa MoCarta i Dyrektorzy festiwalu, autor zdjęcia: A. Janiak
Na zakończenie opisywania warto przez chwilę zatrzymać uwagę na najbardziej komercyjnych wydarzeniach Euro Chamber Music Festival. Mowa tutaj o koncercie Grupy MoCarta, która w tym roku obchodzi 20-lecie swojego istnienia oraz o koncercie finałowym Możdżer/Danielsson. Zaproszenie tak lubianego kwartetu smyczkowego to właściwie „samograj” organizacyjny, bowiem ta swoista formacja kabaretowa, gdziekolwiek się pojawi, zjednuje swoim kunsztem wykonawczym, inteligencją, klasą i poczuciem humoru nawet oporną publiczność, także z innych kręgów kulturowych (bo muzyka granic przecież nie ma). Tak było i w Gdańsku. Zespół zaprezentował program w stylu „the best off”, w którym twórczość jego patrona – Mozarta – stanowiła uzasadniony motyw przewodni.
Nieco dłużej pochylę się nad Wielkim Finałem, jaki rozgrywał się w dniu finału innego, piłkarskiego Euro – czyli koncertem jazzowym. Jak już wspomniano – miejsce wydarzenia (kościół), a do tego wysmakowane oświetlenie, transmisja z kamer umożliwiająca wychwycenie różnych niesłyszalnych detali poskutkowała szczególnym rodzajem intymności pomiędzy nadawcą a odbiorcą. Oczywiście w parze z jakością, bo Możdżer niezmiennie utrzymuje swój wysoki poziom artystyczny. Choć trzeba uczciwie przyznać, że na tym koncercie Danielsson przykuwał nie mniejszą (a często i większą) uwagę od gwiazdy z Polski. Trudno spotkać wielu kontrabasistów, którzy w taki sposób prowadzą frazę, tak uczuciowo oddają emocje zawarte nawet w prostym temacie. Artyści stanowili jednak jeden organizm, nie było między nimi rywalizacji o pierwszeństwo, czuć było, jak wielką przyjemnością sprawia im muzykowanie, jaką moc ma kameralistyka, jeśli łączą się w niej uważność i szacunek dla współwykonawcy.
Leszek Możdzer, autor zdjęcia: P. Jaremczuk
Sam Możdżer czuł się w tym miejscu bardzo swobodnie – mieszka przecież tuż obok, więc właściwie grał u siebie (nawet chodził i występował boso, nie wiadomo czy z powodu owej swojskości terenu czy wizerunku scenicznego). Artysta długo rozmawiał z fanami po koncercie, rozdawał autografy, choć nie znaczy to, że wchodzi w otwarte, zalecane przez współczesnych pr-owców, relacje z publicznością. I to chyba jest jego siłą. To on wprowadza nas w swój świat, czaruje, a potem zostawia pewien niedosyt, bo słuchacz chce więcej i próbuje zrozumieć jego przestrzeń twórczą. Paradoksalnie w dzisiejszym świecie skupiona, niemizdrząca się do publiczności, trochę introwertyczna osobowość staje się wabikiem. Wygrywa ciekawość, chęć wracania do muzyki tego człowieka, którego chciałoby się poznać lepiej nie tylko na scenie, ale i w życiu prywatnym. Bo spokój, jaki bije od niego, daje słuchaczowi komfort, że pozwala się prowadzić Autorytetowi, a nie modnemu muzycznemu celebrycie. Jedyny minus, jaki odczuwałam podczas koncertu był spowodowany przez momenty, kiedy pianista walczył z nieposłusznymi gałgankami, koralikami i innymi akcesoriami służącymi mu do preparacji instrumentu. Rozumiem, że barwa ma znaczenie, że oryginalność też, ale w momencie, gdy kamera pokazywała co się dzieje na strunach przechodziłam na inny tryb – z odbioru uczuciowego na intelektualny. A ten pierwszy jest dla mnie w sztuce ważniejszy.
Możdżer/Danielsson, autor zdjęcia: P. Jaremczuk
Chciałam w tym miejscu zacytować zdanie, które Możdżer wypowiedział podczas koncertu, będące dla mnie podsumowaniem sensu tworzenia Euro Chamber Music Festival: „Dziękuję, że Państwo słuchają muzyki”. Dla mnie, jak i dla osób działających w Fundacji MEAKULTURA to motto, które warto powtarzać do skutku, pomimo żalu, że za danie szansy muzyce w ogóle trzeba dziękować. Ja także dziękuje więc Państwu za to, że słuchacie „takiej” muzyki, a nie jakiejkolwiek.
Możdżer/Danielsson, autor zdjęcia: P. Jaremczuk
Autorka relacji: Marlena Wieczorek
———–
autor zdjęcia: A. Janiak