Opera jest i zawsze była teatrem. Wywiad z Renatą Borowską-Juszczyńską

Z Renatą Borowską-Juszczyńską, dyrektor Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu o repertuarze nowego sezonu artystycznego, gustach publiczności i atrakcjach, jakie poznańska opera przygotowała dla swoich odbiorców rozmawia Magdalena Nowicka-Ciecierska.

———–

Sezon 2018/2019 to 6 premier, 8 baletów, 6 koncertów, przedstawienia dla dzieci –  w sumie 22 spektakle – na jakie wydarzenia melomani powinni zwrócić szczególną uwagę, planując wieczory w poznańskiej operze, a może któreś stanowiło szczególne wyzwanie?

Do wszystkich naszych premier i wydarzeń podchodzimy indywidualnie i z takim samym zaangażowaniem, dlatego ciężko jest mi wskazać te szczególne – polecam zaglądać do nas jak najczęściej! W sezonie 2018/2019 położyliśmy nacisk na tytuły polskie – do naszego repertuaru dołączy „Manru” Ignacego Jana Paderewskiego oraz „Paria” Stanisława Moniuszki. Chcemy w ten sposób podkreślić dwie ważne rocznice – Powstania Wielkopolskiego oraz 200. rocznicę urodzin patrona Teatru – Stanisława Moniuszki. Uważam, że jest to znakomita okazja do promocji polskiej kultury również wśród publiczności zagranicznej – dlatego właśnie premierę „Parii” wybraliśmy do streamingu live w ramach projektu Opera Vision. Program staramy się układać w taki sposób, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie – stąd „Juliusz Cezar w Egipcie” Georga Friedricha Händla dla stale rosnącego grona miłośników muzyki dawnej, premiera baletowa dla najmłodszych („Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków” Bodo Reinkego), „Faust” Charlesa Gounoda dla tych, którzy cenią bardziej tradycyjny repertuar operowy. I „Ofelia” Jerzego Fryderyka Wojciechowskiego – ponieważ chcemy inwestować w młodych, lokalnych twórców. A niezdecydowanych zapraszam na koncert inaugurujący, który jest muzyczną zapowiedzią sezonu, prezentującą tegoroczny repertuar.

Chodzenie do opery nie należy do najczęstszych form spędzania wolnego czasu, zwłaszcza wśród młodzieży. Czym jest projekt „OPERAcja: szkoła” i jak ma to zmienić? 

Projekt zaproponowany przez Daniela Stachułę, realizowany w ramach stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jest ważnym uzupełnieniem naszej oferty edukacyjnej. Docieramy do nauczycieli i edukatorów i w ramach warsztatów pomagamy zdobyć kompetencje pozwalające przekazywać wiedzę o teatrze operowym w przystępny i ciekawy dla młodzieży sposób. Zapraszamy też pedagogów na wybrane spektakle. Dzięki takim działaniom, za pośrednictwem nauczycieli, uczniowie nie tylko zdobędą wiedzę o teatrze operowym, ale też odkryją, że opera jest ciekawsza, niż głosi stereotypowa opinia.

W nadchodzącym sezonie Teatr zaprezentuje mniej znane polskie opery,  jak „Paria” Stanisława Moniuszki czy „Manru” Ignacego Jana Paderewskiego, a także operę Jerzego Fryderyka Wojciechowskiego – czy publiczność lubi przychodzić na takie przedstawienia, czy jest to raczej troska o rodzimą kulturę, rodzaj misji?

Publiczność coraz bardziej docenia rodzime tytuły, czego doskonałym przykładem jest „Legenda Bałtyku” Feliksa Nowowiejskiego, którą zrealizowaliśmy w poprzednim sezonie, w reżyserii Roberta Bondary. Spektakl cieszy się uznaniem zarówno krytyków, jak i widzów, dlatego tytuł wraca również w tym sezonie. O docenieniu przez krytyków świadczy fakt, że „Legenda Bałtyku” została także wyróżniona w kategorii najlepszy spektakl w XII edycji Teatralnych Nagród Muzycznych im. Jana Kiepury, w tym konkursie wyróżniono także reżysera Roberta Bondarę i tancerkę Julię Korbańską. Ale zgodzę się również z tym, że jest to rodzaj misji. Jeśli chcemy trafić w gusta współczesnego odbiorcy, to kluczowe znaczenie ma tutaj dobór realizatorów i wykonawców. Kierownictwo muzyczne nad spektaklami objęli uznani polscy dyrygenci – maestro Tadeusz Kozłowski („Manru”) i maestro Gabriel Chmura („Paria”). Premiera „Manru” to koprodukcja z Teatrem Wielkim – Operą Narodową. Reżyserem jest dobrze znany operowej publiczności i bardzo ceniony Marek Weiss. Natomiast realizatorem „Parii” jest rewolucyjny brytyjski reżyser, znany z odkrywczych interpretacji operowych – Graham Vick.

Jeśli natomiast chodzi o „Ofelię” Jerzego Fryderyka Wojciechowskiego, to obejmując dyrekcję Teatru Wielkiego w Poznaniu razem z dyrektorem Gabrielem Chmurą, postanowiliśmy inwestować w młodych. Stąd prowadzony przez Teatr razem z poznańskimi uczelniami projekt Laboratorium Operowego, w którym do współpracy zapraszamy młodych reżyserów, scenografów i wykonawców. „Ofelia” jest kolejnym krokiem w tę stronę. Przypomnę, że utwór ten został wybrany do pełnej realizacji scenicznej w ramach konkursu „Metafory Rzeczywistości”, który na zaroszenie Teatru Polskiego w Poznaniu wzbogaciliśmy o kategorię scenicznej formy muzycznej.

Teatr Wielki pokazuje spektakle operowe wybitnych reżyserów teatralnych (np. „Jenůfa” w reżyserii Alvisa Hermanisa). Kogo najbardziej przyciągają tego typu nazwiska? Na ile publiczność operowa i teatralna przenikają się nawzajem?

Opera jest i zawsze była teatrem. I choć to prawda, że myśląc o operze, na pierwszym miejscu stawiamy muzykę, to realizacja spektaklu od strony teatralnej jest równie ważna. Z naszych obserwacji wynika, że publiczność operowa w ostatnich latach się zmienia. Opera zresztą tej zmiany, napływu nowej publiczności potrzebuje. Oprócz Hermanisa współpracowaliśmy do tej pory m.in. z Pippo Delbono, Iwanem Wyrypajewem, Pawłem Passinim, Grupą Hotel Pro Forma czy Andriy’em Zholdakiem. Dzięki temu nasze propozycje repertuarowe są atrakcyjne również dla publiczności związanej z teatrem dramatycznym, a Opera w Poznaniu zbudowała markę rozpoznawalną w Europie.

Czyli można powiedzieć, że do opery przychodzą inni ludzie niż kilkanaście lat temu?

Jak wspomniałam, publiczność operowa się zmienia, nie tylko ta poznańska. My, szanując tradycję i obytych melomanów, staramy się wspierać te zmiany. Nie chcemy, by nasi artyści za 10–15 lat występowali w pustej sali, dlatego już teraz staramy się pozyskać nowego widza, zaprosić go do opery, przekonać, że w gmachu Teatru Wielkiego w Poznaniu jest miejsce dla każdego. Prowadzimy chór dziecięcy i chór seniorów, wychodzimy z naszymi działaniami na zewnątrz i odwiedzamy dzielnice Poznania w ramach projektu MovINg Opera prowadzonego ze Stowarzyszeniem Kulturalnym Pegaz i ze wsparciem finansowym Miasta Poznania. Do udziału w zeszłorocznej premierze baletowej zaprosiliśmy 50 mieszkańców naszego miasta. W tym roku premierę „Parii” zrealizujemy poza siedzibą Teatru – a wszystko po to, by być bliżej współczesnego odbiorcy i razem z nim tworzyć świat opery.

Nie sposób przemilczeć odwołania premiery „Madame Butterfly” z udziałem Aleksandry Kurzak – jest bardzo wiele głosów w dyskusji. Nie starając się dociec, po której stronie leży wina – czy nie obawia się Pani, że taki manewr okaże się stratą wizerunkową dla teatru?  

Premiera „Madame Butterfly” nie została odwołana. Wszystko wskazuje na to, że będziemy mogli zaprosić na ten tytuł już w kolejnym sezonie – 2019/2020. Nie jest to też sytuacja bezprecedensowa – zdarza się, że plany repertuarowe ulegają zmianie, z różnych powodów. Wizerunek teatru budujemy konsekwentnie – zapraszając do współpracy wybitnych artystów, którzy jak Rafał Siwek przygotowują nową partię w Poznaniu (w tym wypadku chodzi o Borysa Godunowa), a później ruszają z nią dalej – np. do Teatru Bolshoi. Gdybyśmy nie przestrzegali zasad fair play, to nie moglibyśmy sobie pozwolić na taką współpracę ani z poszczególnymi artystami, ani z uznanymi operami. A przypomnijmy, że poznańska opera współpracuje na zasadach partnerskich z La Monnaie w Brukseli, Welsh National Opera w Cardiff czy Operą Narodową w Warszawie, a do tego grona, właśnie przy okazji „Madame Butterfly”, dołączy Scottish Opera w Glasgow i David McVicar. Ponadto w te wakacje razem ze Stowarzyszeniem Opera Europa organizowaliśmy prestiżowy kurs dla managerów operowych (Opera Management Course), w trakcie którego gościliśmy wykładowców i uczestników z wiodących instytucji operowych. I takie działania budują nasz wizerunek. Przykładów możemy wymienić zresztą znacznie więcej – doprowadziliśmy do wystawienia, po 100 latach nieobecności na polskich scenach, „Śpiewaków norymberskich” Wagnera, nasza inscenizacja „Legendy Bałtyku” Nowowiejskiego odniosła światowy sukces, o czym świadczy choćby wysoka oglądalność streamingu tego spektaklu na platformie Opera Vision i nagroda Kiepury w kategorii najlepszy spektakl (notabene dostaliśmy nominacje w 11 kategoriach na 12!). Wydaje mi się, że to świadczy o wysokiej wartości poznańskiego Teatru.

Teksty do książki programowej przygotowuje prof. Krzysztof Moraczewski, który działa w naszej fundacji od początków jej istnienia. Na ile ważne jest dla Teatru środowisko akademickie? Co może ono dać publiczności operowej?

Myślę, że każda instytucja kultury powinna współpracować z ośrodkami akademickimi, ponieważ nasze działania naturalnie się uzupełniają. Poznańska opera prowadzi wspólne projekty z Akademią Muzyczną – co roku studenci wydziału wokalnego biorą na warsztat jeden z naszych spektakli repertuarowych i próbują swoich sił na scenie operowej. Zapraszamy ich też do współdziałania przy okazji naszych inicjatyw edukacyjnych. Ściśle współpracujemy m.in. z poznańską muzykologią czy teatrologią, często zapraszamy też profesorów innych kierunków i specjalizacji z wykładami w ramach wydarzeń towarzyszących, jako gości paneli dyskusyjnych czy autorów tekstów do programów premierowych. Nie wyobrażam sobie opery bez takiej współpracy i mam nadzieję – wzajemnej, inspirującej wymiany myśli i idei. Prof. Krzysztof Moraczewski jest jedną z bardziej zaprzyjaźnionych z naszym teatrem osób, a nasi widzowie wielokrotnie mogli słuchać jego wystąpień m.in. przy okazji premiery „Jenůfy” Leoša Janáčeka czy „Macbetha” Giuseppe Verdiego. Bardzo cenię wiedzę prof. Moraczewskiego i swobodę, z jaką odsłania tajniki dzieł operowych – dlatego jest mi niezwykle miło, że zgodził się współtworzyć naszą książkę sezonu.

 

Kilka lat temu planowali Państwo remont sceny i zaplecza. Jakie są szanse na modernizację teatru w najbliższym czasie?

Remont sceny i zaplecza technicznego to dla nas bardzo aktualna sprawa, ale niestety – niełatwa. Cały czas staramy się pozyskać publiczne środki na ten cel, bo niestety polskie prawo nie sprzyja rozwojowi sponsoringu i mecenatu, nie możemy więc liczyć na wsparcie sektora prywatnego przy tak dużych nakładach, jakie są wymagane przy planowanym remoncie. Rozmowy trwają, tymczasem maszyneria sceniczna starzeje się z roku na rok coraz bardziej. Dochodzi już do sytuacji, w których musimy zdjąć z repertuaru jakiś tytuł, ponieważ technika sceniczna, którą dysponujemy, nie gwarantuje płynnego przebiegu spektaklu ani nie zapewnia bezpieczeństwa naszym pracownikom – takim przykładem jest choćby „Parsifal”, w którym obraz sceniczny był budowany przy użyciu zapadni. Mam jednak nadzieję, że organizatorzy Teatru wezmą pod uwagę fatalny stan sceny i zaplecza i będziemy mogli już wkrótce rozpocząć prace.

Jakie znaczenie dla teatru ma krytyka muzyczna? Jak ocenia Pani poziom współczesnej krytyki operowej?

Cóż, mam wrażenie, że wielu osobom wydaje się, że dyrektorzy teatrów czekają tylko na pochlebne opinie i pozytywne recenzje ze spektakli. Tymczasem nie do końca tak jest. Nie chodzi o czcze pochlebstwa, ale o merytoryczną dyskusję, rzetelne argumenty i otwartość na współczesny teatr operowy. To, co teraz powiem, to oczywiście pewne uogólnienie, ale teatr operowy się zmienia, a krytyka muzyczna – nie. Może zresztą trzeba tę kategorię znacznie rozszerzyć, bo przecież dziś dużo łatwiej zostać krytykiem operowym – wystarczy smartfon i dobry pomysł na to, jak zaprezentować swoją opinię. I taka wersja też jest dla mnie do przyjęcia, pod warunkiem, że po drodze nie gubi się wrażliwość – na sztukę i na artystę.