Anna Kruszyńska: Otwiera Ojciec pierwszą polską szkołę muzyczną w Republice Środkowej Afryki. Skąd wziął się w ogóle taki pomysł? I dlaczego akurat szkoła muzyczna, a nie np. plastyczna?
o. Benedykt Pączka: Kiedyś, jak jeszcze pracowałem jako sekretarz misyjny (to człowiek, który opiekuje się misjonarzami), jeździłem na wizytacje moich braci misjonarzy do Afryki – do Czadu i Republiki Środkowej Afryki. Widziałem, że jest tam bardzo dużo kaplic, ludzie śpiewają. Kiedyś zapytałem ich: „Gdzie się kształcicie?”. Oni mówią: „Nigdzie się nie kształcimy, nie mamy żadnych szkół”. Pomyślałem: „Kurcze, przecież to w ogóle jakaś paranoja i to jest niemożliwe, żeby muzyka była wszechobecna, ludzie śpiewali i tańczyli, a każda kaplica miała chór, i to w miejscu, gdzie nie istnieje żadna szkoła”! Postanowiłem, że jeżeli będzie możliwość wyjazdu, Pan Bóg mnie wyśle, to taką szkołę przygotuję. Ta obietnica się spełniła i postanowiłem taką szkołę otworzyć. Myślę, że to jest to, co może Afrykańczykom pomóc w wyrażaniu tego, co przeżywają, co mają w swoich sercach, a także przelewać emocje na papier i później o tym mówić. Idea otwarcia szkoły urodziła się bardzo wcześnie – z siedem lat temu.
fot. o. Benedykt Pączka
A.K.: Czy Ojciec gra na jakimś instrumencie? Chodził Ojciec do szkoły muzycznej?
o. B.P.: Tak. Rozpocząłem taką edukację muzyczną mając sześć lat. Moi rodzice kupili mi wtedy akordeon i zacząłem chodzić do prywatnego nauczyciela. Później uczyłem się gry na gitarze, a w szkole muzycznej – na organach. Grałem też na trąbce przez cztery lata w orkiestrze. Nie jestem z wykształcenia muzykiem, ale mam doświadczenie edukacji muzycznej, muzyki, znam również nuty i potrafię je odczytać. Teraz, przez pięć miesięcy, służyłem jako nauczyciel.
fot. o. Benedykt Pączka
A.K.: Czy w Ojca szkole muzycznej istnieje analogiczny do polskiego system edukacji, czy jednak, obserwując polskie rozwiązania, postanowił Ojciec coś zmienić?
o. B.P.: Tego jeszcze nie wiem. Chciałbym, żebyśmy byli niezależni, żeby to był nasz bardzo indywidualny projekt. Spotykam się z różnymi ludźmi, z różnych szkół muzycznych, uczelni i rozmawiam z nimi. Każdy nauczyciel napisałby program, np. szukamy nauczyciela do wokalu i próbujemy taki program napisać. Szukam nauczyciela do trąbki – piszemy program do nauczania trąbki. Chciałbym, żeby ta szkoła miała profil jazzowo-popowy, czyli związany z muzyką rozrywkową. To mnie interesuje i w tym kierunku kształciłbym dzieci. Szukam teraz muzyków jazzowych, rozmawiam z nimi i pytam, w jaki sposób moglibyśmy napisać program na saksofon.
fot. o. Benedykt Pączka
A.K.: Afrykańczycy kojarzą się jako osoby bardzo muzykalne, mające dobre poczucie rytmu. Jaką rolę pełni muzyka w ich społeczeństwie?
o. B.P.: Muzyka jest bardzo ważna, bo tak naprawdę – jak obserwuję Afrykańczyków – to oni wyrażają się przez muzykę. Muzyka jest wszędzie obecna – na mszach świętych, imprezach świeckich. Proszę sobie wyobrazić, że w barach, gdzie piją piwo, obecna jest muzyka kościelna i właśnie takie piosenki tam śpiewają. To jest coś niesamowitego, bo innego repertuaru nie ma – wykształciła się, tak naprawdę, muzyka kościelna. Wszędzie śpiewają np. „Jezus idzie do nas, my go widzimy, chcemy go przyjąć, On jest blisko nas, itd.” Tak przeżywają swoją wiarę i myślę, że również wyrażają siebie. Nie wstydzą się tego. Gdziekolwiek idą, śpiewają pieśni kościelne, ponieważ środowiskiem, gdzie powstaje muzyka, jest kościół. Chóry się spotykają, sami komponują, później nagrywają dyski, żeby ją utrwalić. Myślę, że muzyka odgrywa bardzo ważną rolę w społeczeństwie. Poprzez nią można wiele zrobić: opowiedzieć, kim się jest, zaprosić do pokoju – szczególnie, że ich kraj jest w fazie wojny domowej i nadal trwają walki.
fot. o. Benedykt Pączka
A.K.: Czy zauważa zatem Ojciec pewną „leczniczą” siłę muzyki?
o. B.P.: Tak, ufam i wierzę bardzo mocno, że muzyka leczy, może też łagodzić i zmieniać. Widziałem to na przykładzie dzieci. Chłopiec z naszej szkoły zaczął płakać. Zapytałem: „Dlaczego płaczesz?”. On odpowiedział: „Moja mama została zabita”. Przyszedł do mnie, przytuliłem go. Przychodzi do nas, żeby o tym zapomnieć, żeby być z nami, zaśpiewać, poczuć wspólnotę. Dzieci czują, że tam, gdzie jest śpiew, jak ktoś powiedział, „tam idź, ludzie mają dobre serca”. Kiedy wykonywaliśmy nasze koncerty – bo udało nam się kilka zagrać – to przychodzili do mnie Afrykańczycy i mówili „Bracie, może byśmy gdzieś pojechali z naszym repertuarem, żeby ludziom mówić o pokoju”. Mówię, że to jest trochę trudne w afrykańskich warunkach, aby zabrać 30 osób, instrumenty. Jednak widzę leczniczą siłę muzyki – ona daje nadzieję na zmianę w życiu i pokazuje, że niekoniecznie, jako bracia, musimy się zabijać czy niszczyć, podkładać sobie nogi.
fot. o. Benedykt Pączka
A.K.: Co, według Ojca, daje, oczywiście poza umiejętnościami czysto muzycznymi, edukacja muzyczna?
o. B.P.: Przede wszystkim myślę, że muzykalność otwiera umysł. Żeby grać muzykę jazzową, musisz myśleć, musisz też dać się porwać, uruchomić wyobraźnię. To jest piękne, że w ten sposób zachęcamy ich do używania swojego umysłu, dzięki czemu nie są taką masą, ponieważ – zazwyczaj – Afrykańczycy dają sobą kierować. My, jako misjonarze, przyjeżdżamy i mówimy: „Dobra, to teraz wszyscy idziemy na pielgrzymkę”. I oni idą. „Teraz wszyscy uklękniemy”. I klękają. Myślę, że kiedy udostępnimy im edukację, to zaczną myśleć i w sytuacji, kiedy ktoś powie: „Dzisiaj chwyć za broń”, to oni tej broni nie wezmą, ponieważ będą wiedzieć, że to do niczego nie prowadzi. Pojawienie się edukacji muzycznej pomoże w rozwoju społeczeństwa i konkretnych osób, gdyż będą wiedzieć, że każdy może myśleć indywidualnie i reagować na swój sposób.
fot. o. Benedykt Pączka
A.K.: Porównując z Afrykańczykami – czy według Ojca Polacy lubią bawić się muzyką, wspólne muzykować? Czy w ogóle odczuwamy radość płynącą z muzyki?
o. B.P.: Pewnie, przecież każdy słucha muzyki, jeżeli jest dobra. W Afryce, proszę sobie wyobrazić, oni mają np. jedną piosenkę i śpiewają ją nawet przez godzinę. Oni potrafią bawić się całą noc przy jednej piosence – grać ją, zmieniać rytmy. Myślę, że Afrykańczycy bardziej się bawią niż Europejczycy, ponieważ my musimy mieć dużo piosenek, a Afrykańczykom wystarczą trzy.
A.K.: Rozmawiamy w ramach kampanii „Save the Music”, więc może zapytam nieco przekornie czy, według Ojca, w Polsce taka akcja, promująca wartościową muzykę, ma sens? Jak postrzega w ogóle Ojciec nasze działania, zwłaszcza w kontekście kultury muzycznej w Polsce?
o. B.P.: Oczywiście, że ma sens. Jeżeli możemy coś drugiemu człowiekowi dać, to myślę, że trzeba dawać dobre rzeczy. To jest bardzo ważne – nie jakieś zamienniki, ale to, co pozostanie. Jeżeli np. udostępnimy edukację muzyczną, to ktoś zostanie muzykiem i będzie miał zawód i mówił o dobru, jakie go spotkało. Myślę, że to ma sens. Widzę to w Afryce – to, co możemy naprawdę dać, to nie kromkę chleba, ale rzeczywiście edukację, która przełoży się na ich życie, coś zmieni. Jeżeli damy kromkę chleba, to ktoś ten chleb zje i zapomni, ale jeżeli dam edukację, to komuś pomogę w zdobywaniu tego chleba. Edukacja w każdej dziedzinie jest bardzo ważna i uważam, że to jest klucz do zmiany każdej rzeczywistości.
A.K.: Bardzo dziękuję za rozmowę.
fot. o. Benedykt Pączka
Br. Benedykt Pączka – misjonarz z RCA